Jedna z teorii mówi, że trudny do jednoznacznego ustalenia geograficzny środek Europy znajduje się na Podlasiu – w miejscowości Suchowola. Nie trzymając się jednak zbyt ściśle tego przypuszczenia przyjąć można, że może on istnieć nie tylko w Polsce, a na jej terenie – równie dobrze gdziekolwiek indziej.
Zanim ta kwestia zostanie rozwiązana minie jeszcze prawdopodobnie nieco czasu, który poświęcić można chociażby na wcielenie w życie tego oto egzotycznego pomysłu na biznes.
Biznes to wyjątkowy, ale też może okazać się niesłychanie lukratywny, biorąc pod uwagę powszechność zamiłowania do zwierząt, szczególnie u małych dzieci. Należałoby mieć w tym przypadku jednak nieco determinacji i samemu zwierzęta lubić. Bez tego – ani rusz i lepiej pomyśleć wówczas o całkiem innej branży.
Polskie zoo
Ogrody zoologiczne w Polsce są zazwyczaj do siebie podobne:
- mieszczą się na ogromnej otwartej przestrzeni;
- składają się z licznych wybiegów oraz boksów dla zwierząt;
- posiadają gatunki zwierząt egzotycznych i rodzimych – również tych dużych oraz drapieżnych;
- charakteryzują się tym, że zwiedzający nie mają bezpośredniego kontaktu z mieszkańcami zoo;
- krzyczą niemal wszechobecnymi tabliczkami z napisem „nie karmić zwierząt”;
- każdy zwierzęcy lokator ma zwykle przydzielonego swojego osobistego opiekuna.
Do takich właśnie zoo chodziliśmy z rodzicami albo z dziadkami kiedy byliśmy jeszcze mali. Zwierzęta na żywo zobaczyć i dotknąć, pogłaskać można było zazwyczaj jedynie u rodziny lub znajomych na wsi.
Była to nie lada atrakcja. Jeżeli ktoś nie miał takiej możliwości próbował wkraść się w łaski szczęśliwych posiadaczy na przykład dziadków na wsi. Filmy i książeczki o zwierzakach to dobre materiały do zapoznania się z fauną, ale dalekie są wciąż od bezpośredniego obcowania z żywym króliczkiem, kurą bądź owieczką.
Mędrcy ze Wschodu
Co prawda nie ci od mirry, kadzidła i złota, bo mądrzy mądrością bardziej „praktyczną” oraz wnikliwą znajomością realiów życia. W wielu miastach w krajach na wschód od Polski, a także między innymi w leżącym na wschodzie Polski Białymstoku, istnieją ogrody zoologiczne o znacznie innej niż przez dekady nam znana specyfice. Białostocki Zooland założony został zresztą przez przybyszów zza wschodniej granicy całkiem niedawno i ma wielu całkiem rodzimych amatorów.
Zoo na modłę wschodnią – na czym to polega
Ideą tego rodzaju atrakcji jest to aby goście, w tym zwłaszcza dzieci, mieli możliwość bezpośredniego spotkania ze zwierzętami. W tego typu zoo nie ma nawet zakazów karmienia zwierząt, pod warunkiem, że odpowiednia karma jest nabywana na miejscu.
Nie ma wówczas obaw ani wątpliwości, czy zwierzaki jedzą akurat to, co rzeczywiście powinny – co jest zresztą głównym powodem zakazu dokarmiania ich w klasycznych ogrodach zoologicznych.
Zorganizowanie, zwłaszcza w dużym mieście, miejsca gdzie całe rodziny będą mogły spotykać się, nawet regularnie z:
- kaczkami,
- barankami,
- królikami,
- łagodnymi małpkami,
oraz z szeregiem innych małych i niegroźnych zwierząt może okazać się bardzo pożyteczne. Wyniknąć może z tego wiele korzyści dla wszystkich stron.
Między innymi:
- miejskie dzieci będą mogły mieć kontakt z różnymi zwierzętami;
- ich rodzice unikną być może dzięki regularnym odwiedzinom w takim miejscu, marudzenia dziecka o własne zwierzątko, podczas kiedy nie dysponują odpowiednimi warunkami do posiadania pupila;
- zwierzęta będą prawdopodobnie regularnie odwiedzane przez tych samych gości, do których przywykną, co oszczędzi im stresu jaki przeżywają mieszkańcy typowego zoo oglądani przez tłumy nie zawsze życzliwych, obcych „gapiów”;
- właściciel będzie miał zyski nie tylko z samych biletów wstępu, ale także zaoszczędzi na karmie sprzedawanej w porcjach do karmienia nią zwierząt przez gości.
Same plusy? Trzeba jednak dobrze rozważyć tego typu przedsięwzięcie, ponieważ praca ze zwierzętami zdecydowanie nie jest dla każdego a tego rodzaju biznes łączy się ze wszelkimi aspektami opieki nad nimi. Nie tylko ze strony gości.